Kiedy byłem młodym chłopakiem chciałem mieć wiele rzeczy – m.in. różne zabawki, rower i smakołyki. Czasami jak zauważyłem, że kolega ma coś, czego ja nie mam to pojawiało się we mnie uczucie zazdrości – dlaczego on ma, a ja nie mam. Wtedy byłem młody i nie rozumiałem tego uczucia, ale z czasem dorastałem i zacząłem rozmieć, że zazdrość czasem powoduje dobro, zazwyczaj jednak prowadzi do złego. Jedną z zalet zazdrości jest to, że może wzbudzać pragnienie osiągnięcia czegoś i to prowadzi nas do rozwoju – na przykład: jeżeli chciałbym być tak dobrym sportowcem jak Małysz, to co robię? Trenuję, jem bułki, banany i skaczę … a nie tylko podskakuję :). Można powiedzieć, że jest to raczej „lekki” typ zazdrości, który ma motywujące działanie, jednak niestety, to uczucie najczęściej powoduje o wiele większe problemy. Przecież my tutaj mieliśmy pogadać o kobietach, prawda?
Powiem szczerze, że nic tak bardzo mnie nie denerwuje, jeżeli chodzi o zachowanie mężczyzn jak ich zazdrość o „swoje” kobiety. Nic mnie tak nie pobudza i nie prowokuje, jak wielce mi troskliwy mąż stanu, robi sceny zazdrości swojej wybrance z byle powodu. Dla mnie zazdrość to po prostu bagno, które wciąga niczym serial „Moda na sukces”. Nie miałem okazji korzystać z uroków „bagna”, ale w miarę łatwo sobie wyobrazić jak działa. Na początku, gdy ugrzęzną nasze stopy, możemy szybko się wydostać. Do kolan możemy jeszcze jakoś ”poszaleć” i uratować się, ale im głębiej, tym trudniej nam się ruszać, aż w końcu wszystko kończy się tragedią – chyba, że ktoś nas uratuje w ostatniej chwili chwytając naszą dłoń jak to bywa w wartkich amerykańskich filmach akcji. Podobnie jest w relacji, w której pojawia się zazdrość – im dłużej to trwa, tym gorzej się kończy, a gdy się pojawi na początku to coś można jeszcze zrobić.
Widzę parę, fajnie wyglądają i wszystko wygląda ok. Gościu zajęty wódeczką i rozmową z kumplami, jego kobieta siedzi sama, to zagadam, powygłupiam się i zaproszę do tańca. Odprowadzam na miejsce, a tu już ciśnienie wokół wzrosło, bo jej koleś ma pretensje do mnie, a później do swojej partnerki, że tańczyła z kimś. Nie jest jeszcze tak źle, jeżeli z jego strony skończy się to na groźnym spojrzeniu, ale jeżeli dojdzie do rękoczynów to bywa kiepsko. Nie wiem czy mieliście okazję być uczestnikiem takiej sytuacji, albo mieliście okazje widzieć coś podobnego, ale powiedzmy sobie szczerze – taka akcja to żal.pl. Nie wiem kto tak naprawdę daje prawo komukolwiek do takiego niedojrzałego zachowania. Jednak warto zastanowić się z czego może wynikać tego typu zazdrość? Niestety, ale głównie ze strachu. Strachu, przed utratą drugiej osoby. W głowie mężczyzny może pojawić się taka myśl, że skoro „mam” dziewczynę, to Ona od razu staję się moją własnością i nikt inny nie ma do niej dostępu. Dziewczyna to nie skrzynka pocztowa, która jest tylko dla Ciebie. Po pierwsze, jeżeli wstąpiłeś w związek, to Twoja dziewczyna została Ci dana w wolności, a nie z przymusu. Zatem tak samo jak została Ci dana w wolności, tak samo w wolności może dalej robić zakupy w galerii, rozmawiać z kolegami i koleżankami i poznawać innych ludzi, a jeżeli nie jesteście małżeństwem w wolności też może odejść od Ciebie do innego. Oczywiście, że związek narzuca zasady wspólnego funkcjonowania, ale jeżeli jakieś zachowanie nie jest moralnie złe, to dlaczego ma być zabronione, bo ktoś jest zazdrosny?
Jeżeli mężczyzna jest zazdrosny o to, że jego dziewczyna ma lepszy kontakt z jakimś kolesiem, lepiej się przy nim czuje, lepiej ją rozumie, to zamiast robić sceny zazdrości warto by ten „mężczyzna” ruszył cztery litery i zadbał o partnerkę, by czuła się przy Nim lepiej i by znalazła u Niego zrozumienie. Jeżeli na takie szczyty facet nie jest zdolny wyjść, to lepiej niech zastanowi się nad sensem związku, który obecnie tworzy. Na pewno ograniczenia niczego nie rozwiążą. Kiedy Twoja dziewczyna opowiada jak fajnie tańczy jej się z kolegą ze szkoły średniej, to zamiast budować złotą klatkę weź zapisz się na kurs tańca, a jeżeli nie chce Ci się wyłączyć telewizora i wstać z kanapy, to przynajmniej nie bądź zazdrosny, tylko miej pretensje do siebie.
Czym tak naprawdę jest związek? Czy nie jest to czas by poznać siebie nawzajem i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcemy być do końca życia razem? Czy nie jest to swego rodzaju „sprawdzian” w wolności ,czy mimo wszystkiego co nas spotka wokół chcemy być razem? Jeżeli chcemy być razem w wolności, to niech wolność też zweryfikuje nas w relacji z innymi ludźmi spoza związku. O co chodzi? O to czy kobieta pośród różnych sytuacji damsko-męskich i tak wybierze Ciebie
Przypuśćmy: jesteście razem, ale w pracy poznała Brata Pita i ma z nim super kontakt, świetnie się rozumieją i czuje, że to może być mężczyzna jej życia i co teraz ma zrobić? Pogada z Tobą, Ty narzucisz jej zakazy i Ona cierpi i Ty cierpisz. Jednak, jeżeli mężczyzna naprawdę kocha kobietę, to pozwoli jej odejść by Ona była szczęśliwa, choćby to powodowało, że On jest nieszczęśliwy. Nikt nie powiedział, że to będzie proste i nie będzie bolało, ale zmuszanie kogoś do miłości w stylu: „kochaj mnie, bo ja Cię kocham” to niestety egoizm.
Jeżeli Twoja kobieta będzie poznawała różnych gości (w pracy, w ogródku, w mieście), a Ty będziesz robił jej sceny zazdrości, to nawet nie pozwalasz waszemu związkowi na sprawdzenie się w sytuacjach ewentualnych „pokus”, które mogą wystąpić. Tak naprawdę Ci wszyscy faceci, którzy się pojawiają wokół niej są potrzebni do tego by sprawdzić czy Ona będzie Ci wierna, gdy jacyś amanci będą przynudzać swoją bajerą – nawet w trudnej sytuacji waszego związku. Jeżeli będziesz ją „pilnował” to może się okazać, że kiedyś przy pierwszej nadarzającej się okazji zdradzi Cię, a nigdy nie dowiedziałeś się tego, że taki ma charakter.
Zaufanie jest podstawą budowy związku. Jeżeli nie ma zaufania, to niestety może pojawić się zazdrość, a jak pojawia się zazdrość to znowu pojawiają się ograniczenia, które nie są na pewno obrazem prawdziwej miłości. Oczywiście, że trzeba uważać na różne casanowy błąkające się po ulicach, polujące tekstami na wszystko, co się rusza. Warto zainteresować się, czy facet, który kręci się wokół Twojej kobiety nie ma złych intencji, a jeżeli ewidentnie ma, to trzeba ją chronić – szczególnie i przede wszystkim wtedy gdy jesteście małżeństwem. Jeżeli Twoja dziewczyna jest mądra i zadbana „duchowo i uczuciowo” przez Ciebie to nawet agent Tomek nie ruszy jej serca.
Myślę, że jest taka odmiana zazdrości, która jest dobra i w pełni akceptowana, jeżeli jest w 100% kontrolowana i połączona z poczuciem humoru – czego kobiety tak naprawdę pragną. O czym mówię? O tekstach w stylu: ” Co to jest za facet z którym rozmawiałaś niewiele tylko przystojniejszy ode mnie?” lub „Kochanie, czy ten kolega z pracy jest tak boski jak ja czy tylko mi się wydaje” – to jest to co myślę, że każda kobieta z uśmiechem i radością przyjmie do swego serca, bo poczuję „nutkę” zazdrości połączoną z humorem. Wiem, wiem … znacie lepsze teksty 🙂
Krótki poradnik w stylu rad z czasopisma Pani Domu: „Jestem zazdrosny i co teraz?” To zacznij pracować nad swoim charakterem. Przeczytaj mądrą książkę, idź do kierownika duchowego lub psychologa, pogadaj z wartościowym przyjacielem, a nie zakładaj rąk i biadol: „Taki już jestem”. W ten sposób narażasz na cierpienie nie tylko siebie, swoją ukochaną i być może przyszłą rodzinę. Nie wszystko da się wyleczyć od razu, ale nawet leki działają w organizmie po jakimś czasie i niszczą chorobę w określonej przyszłości. Warto uświadomić sobie, że jeżeli facet jest zazdrosny to na pewno powinien zadać sobie pytanie dlaczego tak jest? Co z przeszłości spowodowało, że jego postawa jest taka a nie inna? Były związek? Kompleksy? Jakiekolwiek byłby by powody, wszystko można naprawić.
”Ważna jest rola kobiety, która kochając tego faceta nie zostawi go ot tak, tylko będzie próbowała podsunąć mu parę pomysłów tak by nie urazić jego dumy oczywiście. Chodzi o pewną odpowiedzialność za siebie nawzajem. Kobiety najczęściej są tak zapatrzone w swoich chłopaków, że robią wszystko by facet nie był zazdrosny”.
O zazdrości można by długo jeszcze pisać, ale to nie jest magisterka tylko rozważanie styczniowe 🙂 gdzie rzuciłem kilka myśli wartych przeanalizowania, które niekoniecznie mogą się Tobie przydać, ale innym 🙂