Wreszcie po dłuższej przerwie napiszę o tym co mnie trochę denerwuję w zachowaniu mężczyzn – zatem Panowie i Panie – będzie pizza na ostro 😉 Kiedy mężczyzna buduje relację z kobietą, wierzę, że ma dobre „zamiary”. Chce opiekować się nią, wspierać, poznawać, odkrywać, „zdobywać” oraz obdarowywać ją swoją miłością. Jednak niestety, ale nie wszyscy tak mają, a i niektórym może przyjść do głowy taka chęć by dać powyższe elementy tylko na początku związku – po co? By po prostu rozkochać w sobie niewinne i pełne nadziei kobiece serce. Chociaż bez przesady, nawet na początku może mieć ktoś dobre intencje jednak z czasem może to się bardzo zmienić. Do czego zmierzam?
Może wprowadźmy termin, który ja nazywam tzw. „wyciskaniem cytryny” – bynajmniej nie po to by zrobić herbatę z miodem na bolące gardełko. Chodzi mi raczej o podejście mężczyzny/kobiety do drugiej połówki w związku, które polega na „braniu” wszystkiego co tylko można od drugiej osoby, ale bez braku chęci dania czegoś od siebie. Najczęściej tak jest jeżeli jedna strona rozkocha w sobie drugą stronę, bo wtedy przepełniony uczuciem człowiek jest w stanie przychylić nieba dla swojej połówki. Niestety ten kto tak postępuje, niech ma świadomość przed ojcami ojców naszych dzieci i dziedzicami tej ziemi, że jest po prostu egoistą i to bez przesady dużym egoistą.
Najbardziej wnerwiają mnie chłopcy, którzy uciekają przed odpowiedzialnością – facet jest z kobietą, są już ze sobą jakiś czas, ona pragnie małżeństwa i stabilizacji, a on wali tekstami: „że się do tego nie nadaje, że za wcześnie, że taki jest, że nie chce żenić się … że Justin Biber również nie ożenił się” i najlepszy na koniec: „wiedz, ze kocham Cię i chcę z Tobą być, ale nie planuję ślubu i jeżeli chcesz to możesz ode mnie odejść”. Co w takim przypadku ma zrobić zakochana kobieta, kiedy mężczyzna w ten sposób się „oświadcza”. Pewnie zostanie przy nim dopóki nie otrzeźwieje i nie zrozumie, że ten mężczyzna nie troszczy się o jej szczęście, a tylko o swoje. A on niestety będzie korzystał z wszystkiego tego co mu daje ten „związek”, do momentu jak uzna, że z tej cytryny więcej soku nie będzie. Zostawia ją i odchodzi … ehhh życie … taka to nowoczesność. Czy nie warto lepiej od razu porozmawiać, odejść i nie ranić?
Czasem może zdarzyć się tak, że ktoś rzeczywiście miał dobre intencje na początku, zakochał się szczerze, wszystko pięknie się budowało, ale w pewnym momencie wygasło z jednej ze stron i pozostaje pytanie co dalej: z jednej strony jak odejść od zakochanej kobiety, a z drugiej strony – przecież jest tyle korzyści i zalet z tego związku. Niestety trwa to do momentu jak gościu nie zakocha się w innej lub gdy po prostu z pełnym pakietem empatii nie porozmawia z drugą osobą o tym co się w nim zmieniło.
Odpowiedzialność moi drodzy. Nie można po prostu szastać uczuciami na prawo i lewo, rozkochać, wycisnąć i wyrzucić. Druga osoba to też żywy człowiek, który czuje, który przeżywa, który ma jakieś potrzeby. Jednak nie wolno tylko i wyłącznie przez swoją próżność brać wszystko co daje druga osoba. Drogi mężczyzno – bo na Tobie stoi większa odpowiedzialność za to w którą stronę rozwija się wasz związek – czy się to podoba czy nie. Nie sądzę też byś chciał, żeby jakikolwiek bawił się Twoją ukochaną i wychowaną pod niebem córką w taki sposób jak powyżej zacytowałem. Założę się, że gdyby ten facet bawił się jak z cytryną Twoją córeczką to obiłbyś go jak schabowego na niedzielę. Zatem jakie Ty masz prawo by tak bawić się swoją dziewczyną? Panowie pamiętajmy, że to co robimy może zbudować piękny świat, w którym będzie miejsce dla Was i waszych dzieci, jednak bawienie się kobiecym sercem może zbudować w niej mocny i wysoki zamek, do którego nikt nigdy nie będzie miał już dostępu.